Po kilkunastu tygodniach od rozpoczęcia rosyjskiej napaści do Kijowa, po raz pierwszy, dotarł niemiecki kanclerz. W drodze na Ukrainę towarzyszyli mu przywódcy Francji i Włoch. Cel wizyty? Okazanie wsparcia Ukraińcom, potępienie inwazji oraz demonstracja jedności państw zachodu. No i najważniejsze – Ukraina ma otrzymać oficjalne poparcie dla członkostwa w Unii Europejskiej. Coraz częściej pojawiają się jednak głosy, że prawdziwym celem wizyty był… szantaż – Ukraina w UE, ale w zamian za pokój na rosyjskich warunkach.
Ukraina w UE? Tak, ale pod pewnymi warunkami
Chociaż na pierwszy rzut oka liderzy “wolnego świata” zdają się mówić w sprawie wojny rosyjsko-ukraińskiej jednym głosem (przynajmniej w kwestiach fundamentalnych) to coraz wyraźniej widać zmęczenie konfliktem. Zakulisowe rozgrywki, polityczne kalkulacje, nieskuteczność sankcji oraz obawa o konfrontację NATO z Rosją skłaniają do poszukiwania sposobu na jego zakończenie. Nawet jeżeli miałaby na tym ucierpieć Ukraina.
Postulaty dotyczące nakłonienia Kijowa do zaakceptowania przynajmniej części rosyjskich roszczeń, również tych dotyczących oddania części terytorium zaczęły pojawiać się już kilkanaście dni po agresji. Zaskakująca jest przy tym skala hipokryzji Zachodu. Zdania bowiem nie zmieniono pomimo niezliczonych dowodów na rosyjskie zbrodnie dokonywane na bezbronnych cywilach oraz celowego niszczenia infrastruktury cywilnej. Tymczasem ochrona praw człowieka jest – rzekomo – jednym z fundamentów na których opiera się krąg cywilizacyjny do którego należymy… Dlatego łatwość z jaką pominięto życie i cierpienie dziesiątek tysięcy ofiar rosyjskich zbrodni musi bulwersować. Tym bardziej, że prawdziwą skalę bandytyzmu jakiego doświadczyła Ukraina poznamy dopiero po zakończeniu działań zbrojnych. Jednak już dzisiaj jest niemal pewne, że ofiar może być nawet kilka razy więcej.
Ukrainę postanowiono jednak “zachęcić” do zawarcia pokoju. Prócz słów oburzenia na rosyjską agresję oraz wsparcia i uznania dla Kijowa, liderzy Zachodu mieli też zrobić coś jeszcze. Zgodnie z nieoficjalnymi informacjami Zełeński usłyszał kontrowersyjną propozycję – Ukraina w UE, ale za cenę ustępstw terytorialnych. Ukraiński prezydent miał jednak zdecydowanie odrzucić taką możliwość.
W polityce nie ma miejsca na moralność?
Jeżeli medialne spekulacje o “ofercie dla Ukrainy” się potwierdzą, będzie to kolejny smutny dowód na to, jak bezwzględna bywa polityka. Będzie to również dowód na to, że jej zasady od tysięcy lat nie uległy zasadniczym zmianom, a pragmatyzm w dalszym ciągu góruje nad moralnością. Taki zimny prysznic powinien skłonić do refleksji wielu polityków, bezkrytycznie opierających bezpieczeństwo kraju na międzynarodowych gwarancjach i porozumieniach.
Czy Zełeńskiemu faktycznie przedstawiono “niemoralną” propozycję? Póki co nie ma żadnego oficjalnego potwierdzenia. Wiele wskazuje jednak na to, że wizyta szefów trzech dużych państw Unii Europejskiej nie była tak bezinteresowna, jak mogłoby się wydawać. Pojawia się też coraz więcej doniesień mówiących o naciskach kierowanych od dłuższego czasu pod adresem władz w Kijowie. Zdaniem obserwatorów obietnica przyspieszenia akcesji miałaby skłonić władze Ukrainy do rozpoczęcia rozmów i zakończenia wojny. Sęk w tym, że na zaakceptowanie takiego rozwiązania nie zamierzają przystać ani Ukraińcy, ani… Rosjanie.