Andrij Melnyk, ukraiński ambasador w Berlinie, wielokrotnie zyskiwał rozgłos za sprawą “nieprzemyślanych” wypowiedzi. Jednak skandaliczne słowa jakie padły w czasie jednego z ostatnich udzielonych wywiadów pozwolą mu zagościć w pamięci wielu na dłużej. Odpowiadając na pytanie dziennikarza stwierdził bowiem, że zbrodnie ukraińskich nacjonalistów z UPA współpracujących z nazistami dokonane na bezbronnych polskich cywilach są… w pełni usprawiedliwione.
Stwierdzenia ukraińskiego ambasadora były na tyle szokujące, że zaskoczyły nawet niemieckiego dziennikarza prowadzącego rozmowę. Dopytywał on Melnyka o powód dla którego popiera zbrodniarzy z OUN-UPA, mających na swoim sumieniu co najmniej 130 tys. niewinnych ofiar. W odpowiedzi usłyszał tylko, że Bandera nie był mordercą. Po raz kolejny doszło też do manipulowania przez stronę ukraińską faktami historycznymi. Zdaniem ambasadora Polacy mieli rzekomo “zabić kilkadziesiąt tysięcy Ukraińców”, a w czasach II RP dochodziło do “niewyobrażalnych” prześladowań Ukraińców.
O ile polsko-ukraiński konflikt etniczny jest faktem, to przypisywanie mu systemowego charakteru, a tym bardziej znamion ludobójstwa jest absurdem. Przypadki śmierci zdarzały się jedynie w czasie burzliwych zamieszek, a dokumenty źródłowe wskazują na ich incydentalny charakter. Dotyczyły one zresztą nie tylko Ukraińców, ale przedstawicieli innych mniejszości oraz samych Polaków (m.in. klasy robotniczej). Trudno zresztą przyrównać śmierć kilkunastu osób do skrupulatnie zaplanowanych operacji eksterminacyjnych, podczas których życie traciły setki ludzi jednocześnie. A tego dokonywali Ukraińcy na terenach m.in. Wołynia. Nie przeszkodziło to Melnykowi przyrównać w swojej wypowiedzi Polskę do hitlerowskich Niemiec i Związku Radzieckiego, która – jego zdaniem – miała być dla Ukrainy takim samym wrogiem.
Ukraiński ambasador: Polacy i Żydzi demonizują Banderę
Jak donosi Deutsche Welle w czasie rozmowy Melnyk nie tylko stanowczo odmówił potępienia Bandery, ale przedstawiał go też jako ukraińskiego bohatera narodowego. W jego ocenie nieusprawiedliwione są nie tylko zarzuty czystek na ludności cywilnej, ale również kolaboracji z hitlerowcami. Bandera miał tylko “próbować wykorzystać konflikt między Niemcami i ZSRR w celu wywalczenia niepodległości”. Polaków obwinił nie tylko za rzekome zbrodnie, ale również powojenną “nagonkę” na Banderę i jego oddziały. Zdaniem ambasadora to m.in. polscy i żydowscy historycy są odpowiedzialni za jego “demonizowanie”, zaś strona polska dodatkowo “upolitycznia historię”.
Powściągliwa reakcja Kijowa
Strona ukraińska nie tylko nie wyciągnęła wobec ambasadora żadnych konsekwencji, ale nawet nie potępiła wypowiedzianych przez niego słów. Ukraińskie MSZ poprzestało na wydaniu oświadczenia, w którym odcina się od wypowiedzi, nazywając ją “prywatną opinią”. Wybielanie zbrodniarzy przez rozpoznawalnego (Melnyk jest uznawany za dyplomatycznego “celebrytę”) przedstawiciela ukraińskich władz oraz brak zdecydowanej reakcji Kijowa z pewnością odbije się niekorzystnie na relacjach polsko-ukraińskich. A te, co warto podkreślić, przed inwazją Rosji nie należały do najlepszych.
Rosyjska napaść oraz trudna do wyobrażenia skala pomocy udzielonej przez polskich obywateli, samorządy i władze państwa pozwoliły na wyciszenie historycznych sporów. Zacieśnienie więzi między społeczeństwami Polski i Ukrainy dawało nadzieję na szybkie odcięcie się od demonów przeszłości i budowę zdrowych relacji bez historycznych obciążeń. Niestety wypowiedź ambasadora oraz wyjątkowo łagodna reakcja ukraińskich władz skutecznie ostudzą entuzjazm polskich elit. Szczególnie tych, którzy twierdzili, że polsko-ukraińskie spory nie są już tematem dla polityków, tylko historyków. Wszystko wskazuje na to, że pojednanie nie będzie tak łatwe, jak mogłoby się wydawać. Dobitnie dowiódł tego ukraiński ambasador.